2013/10/11

Na początek- cierpka czarna: Life Stinks

Mocny, aromatyczny napar od Mela Brooksa. Film stary, ale nie tracący na aktualności. To komedia, w której nie ma nic zabawnego.
Bo co może bawić w historii człowieka, który głupio się założył i przegrał, choć wygrał? Najsmutniejsze nie jest to, że jeden rekin finansjery założył się zupełnie bezmyślnie z drugim, że przetrwa miesiąc w slumsach - bez dachu nad głową i pieniędzy. Nawet nie to, że stawką jest zburzenie całej dzielnicy. Najsmutniejszy jest obraz wszechobecnej nędzy i znieczulicy, jaki tam zastał. Ludzie pozbawieni wszystkiego walczą o rzeczy, które, wydawałoby się, są podstawą funkcjonowania. Trwa wojna o buty, o karton do spania, o stertę szmat. Nawet między sobą bezdomni z Kalifornii pozostają bezimienni- przydomki nadawane są dość przypadkowo-główny bohater swój, Pepto, otrzymuje, bo po pierwszej nocy na czole odbił mu się taki właśnie napis z kartonu na czole.
Film boleśnie uświadamia nam prawdę o ubogich dzielnicach wielkich miast. I o tym, jak niewiele znaczą dla reszty społeczeństwa ludzie je zamieszkujący. Cała gra toczy się przecież o panowanie nad kwartałem- o możliwość zrównania go z ziemią i postawienia w tym miejscu czegoś bardziej "wartościowego"i pożytecznego.
Film z pewnością arcydziełem nie jest, ale ma kilka przejmujących do głębi scen. Najbardziej wyrazistą z nich jest doskonale skonstruowany moment odnalezienia przez Pepto ciała Marynarza. Chory staruszek, który tak bardzo bal się śmierci, umarł samotnie, na środku ulicy. I jak przeszkadzał za życia, tak i teraz zawadza, tarasując wejście do sklepu. Jedyną osobą, która interesuje się leżącym na chodniku ciałem jest Pepto. Zdezorientowany, przerażony, nie wiedzący, co począć ze zwłokami, a przede wszystkim- z samym sobą. Także pogrzeb Marynarza, który miał mieć humorystyczny rys, tak naprawdę pogłębia tylko wrażenie wszechobecnej nędzy. Marynarzowi nic się w życiu nie udało- nie przyjęli go do marynarki, nie trafił do szpitala, nawet pogrzeb nie wyszedł należycie.
Kiedy wydaje się nam i głównemu bohaterowi, że koszmar się skończył, wygrał zakład, okazuje się, że może być jeszcze gorzej. Oszukany, pozbawiony całego majątku przeżywa spektakularne załamanie nerwowe. Tu następuje druga najlepsza scena filmu- oszalały Pepto idzie przez miasto i układa plan odzyskania poprzedniego życia. Potem kłóci się z innym upadłym bogaczem, o to który z nich ma większy majątek. Dochodzi do bójki o to, kto ma więcej między dwoma mężczyznami, którzy nie mają nic.
Ogólnego wyrazu całego filmu nie łagodzą pozornie humorystyczne elementy jak walka koparek czy szalony doktor ze szpitala. To ciągle cierpki uśmiech wynikający bardziej z sarkazmu wobec rzeczywistości, niż faktycznego komizmu. Zakończenie typowej komedii romantycznej także nie zaciera wrażenia, że ludzie bezdomni są niepotrzebni, zapomniani i służyć mają jedynie do realizacji celów tym, którzy mogą sobie na to pozwolić.

Mocna czarna herbata, choć ekspresowa- z torebki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Porozmawiajmy przy herbacie